poniedziałek, 14 grudnia 2015

Magia pasji


O tym, że wstawanie rano jest dla mnie koszmarem wiem nie od wczoraj... Zawsze zwlekanie się z łóżka było kłopotliwe, a dramatyzmu tej sytuacji dodaje dodatkowo pora jesienno-zimowa, która wita mnie ciemnością każdego ranka. Nie jest to przyjemne, kiedy trzeba być aktywnym, a organizm dostaje informację wzrokową, że jest środek nocy. Nie pomaga nawet racjonalizacja.

Przychodzą jednak takie dni, kiedy od czwartej rano przebudzam się i spoglądam na zegarek z niecierpliwością oczekując kiedy będzie już pora do wstawania. Co o tym decyduje?

Przyczyna tego stanu jest bardzo oczywista. Plan dnia jest tak ciekawy, że motywacja do podniesienia się z łóżka wygrywa z chęcią kontynuowania snu. Dzisiaj wygrało wspinanie. Świadomość tego, że trzeba spakować wszystkie potrzebne rzeczy, przygotować herbatę do termosu i jakiś porządny śniadaniowy pakiet startowy, wyrwała mnie ze snu już o piątej. Budzik nawet specjalnie nie musiał się namęczyć.

Pasja jest tak niesamowitym motorem do działania, że potrafi zmienić nawet najdziwniejsze i najtrudniejsze przyzwyczajenia. Siłę jej oddziaływania czuję na własnej skórze od kilku lat i za każdym razem zadziwia mnie na nowo. Wczoraj podniesienie się z łóżka o 6.30 graniczyło z cudem, dzisiaj - jakby ktoś włączył mi jakiś guzik w głowie - wstałam jak skowronek. Cały czas patrzę na ten proces i zastanawiam się, jakie jeszcze zmiany przyniesie mi to "szaleństwo"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz