poniedziałek, 25 lipca 2016

Czemu nie potrafię odpoczywać?

Niezmiernie wyjątkowym wydaje mi się ostatnio fakt, że oczekiwany odpoczynek, na który tak liczyłam i z którym wiązałam tak wielkie nadzieję, stał się dla mnie w chwili obecnej źródłem frustracji!

Odpoczynek przyszedł nieco niespodziewanie, bo nie do końca z mojej woli (raczej z woli organizmu, który wykrzyknął "BASTA!" w odpowiedzi na moje zamiłowanie do ciągłej pracy i treningu). 

Przyszedł i moja pierwsza myśl była taka: "aha! będzie czas na czytanie, gotowanie, spacery, wylegiwanie się w słońcu, rozmowy, znajomych, etc...". 

No i proszę - oto ten czas! 

Próbuję czytać, ale cały czas czegoś mi brakuje, nie taki język, nie ta fabuła. Odkładam.

Gotuję... Ale nie! Jak? Po co? Zaraz przybędzie kilogramów! Odpada, jest odpoczynek, nie mogę się najadać (frustracja, bo przecież mam ochotę, ale nie!, bo nie trenuję).

Dobrze, co tam jeszcze zostało na liście... spacery? TAK! O nie, znowu pada! Nie chcę spędzać spacerów na walce z deszczem (jest listopadowy lipiec, dramat, minus trzysta stopni i ciągły deszcz! Nie wychodzę!).

Wylegiwanie się w słońcu? Zapomnij, słońca nie ma, w końcu to "lato", nie wiem czego oczekiwałam? 

Znajomi? Dobra! W ciągu dwóch tygodni spotykam się z kilkunastoma ludźmi, z którymi nie widziałam się wieki, ok, to sprawia przyjemność, super, nareszcie czuję, że żyję!

Ale mijają dwa tygodnie i znowu to samo... za mało! W jaki sposób to co robię, to jest działanie twórcze? Albo ambitne? Co to zmienia w moim życiu? W jaki sposób łata lukę po treningach, od których chwilowo jestem zmuszona odpocząć? Czy zastąpi mi twórczą pracę? Raczej nie... i znowu boli, znowu nie tak jakbym chciała...

A z tyłu głowy kotłuje się, że od września (jak skończy się urlop i zrobi się warunek) znowu będę pracować, trenować, uczyć się, czytać, etc.... ale jakbym o tym zupełnie zapomniała. 
Ciągle odczuwam brak czegoś, niedobór, a przecież miałam odpoczywać, po odpoczynku nabrać sił i wystartować jak rakieta, na maksa, z energią, która będzie wywalała ludzi z butów (i mnie przy okazji), a tymczasem widzę, czuję, że ten odpoczynek męczy mnie wielokrotnie bardziej niż nadmierny wysiłek i czuję, że się w tym wszystkim zupełnie zgubiłam.

I taka zgubiona, poszukuję rozwiązania, które dokładnie znam! Wiem, że zaakceptować i cieszyć się trzeba tym odpoczynkiem i radość czerpać z niego ogromną po to, żeby naładować się emocjami pozytywnymi, zredukować poziom kortyzolu, poczuć "wakacje"... tylko jak ja mam to zrobić?